Translate

piątek, 9 października 2015

10.Where I've become so numb without a soul

Tak jak to było uzgodnione-pojechała do ojca na ferie. Z tego co mi mówił to mieli skoczyć do Zakopanego na kilka dni. Przez ten czas co dzień dzwoniłam do niej, pytając czy wszystko w porządku. Niby oczywiste było to, że Amelia była bezpieczna, że Bartosz o nią dbał, ale ja i tak się przejmowałam. To chyba już takie zboczenie bycia mamą.
Nudziłam się sama. Po powrocie z pracy ogarnęłam mieszkanie i co dalej? Raz czy dwa odwiedziłam znajomą, napiłyśmy się kawy, poplotkowałyśmy, ale ileż można? Cisza i spokój to jednak nie dla mnie. Brakowało mi tego jej marudzenia a to, że obiad nie taki, a to że nie chce jej się spać a potem, że nie będzie wstawać i koniec. Dwa tygodnie ciągnęły się niczym dwa miesiące, ale w końcu ją przywiózł. I tak też dni leciały dalej swoim tempem. Nie wydarzyło się nic ciekawego aż do czerwca. Dokładnie do 16. czerwca kiedy to miała odbyć się nasza pierwsza sprawa rozwodowa. Liczyłam po cichu na to, że będzie ona jedyną rozprawą, że zaraz po niej będę już rozwódką.
W pracy wzięłam kilka dni wolnego, Amelia wraz ze mną pojechała do Wrocławia, gdzie miało się to wszystko zakończyć. Ona została u dziadków a ja, przebywając w hotelu uszykowałam się i niedługo potem pojechałam do sądu, gdzie czekał już na mnie mój adwokat.
Bardzo się denerwowałam. Czułam w środku, że to miejsce jest mi wrogie, że coś się tu działo.
To nic. Oparta o ścianę, rozmyślałam o wszystkim. Powtarzałam sobie w głowie to co mówił mi prawnik. Wszystko musiało pójść według planu. Już wzięłam głęboki oddech, już się uśmiechnęłam szeroko, ale jak zobaczyłam w oddali Kurka, idącego z kobietą w prawniczym stroju...entuzjazm gdzieś uleciał daleko i chyba nie planował wrócić. Powiedział przecież, że nie da mi rozwodu. Nie mógł mi tego zrobić. Musiał pójść na ugodę!
Weszliśmy do sali, sędzia rozpoczął przewód. Potem do głosu doszedł mój pełnomocnik, następnie Bartka. Wiedziałam, że zaraz my mieliśmy dojść do głosu i to mnie przerażało. Bałam się, że się rozkleję, że tego nie uciągnę.

-Pani Flawio, dlaczego wnosi pani o rozwód z orzeczeniem o winie męża?-spytał sędzia, zerkając na mnie zza okularów

-Wysoki Sądzie, ja nie mogę i nie potrafię być z mężczyzną, który przez lata mnie oszukiwał, który zdradził mnie przed ślubem a potem perfidnie wykorzystał to, że po 4 letniej śpiączce, która była spowodowana wypadkiem samochodowym, straciłam pamięć. Przez to wszystko moja...nasza córka mnie znienawidziła, kiedy dotarło do niej, że mama jej nie pamięta...-mówiłam, powstrzymując łzy-Ja już nie chcę tego ciągnąć, ten związek to pasmo nieszczęść, fatalna pomyłka...-te słowa trafiły w Kurka niczym sztylet wbity w serce. Chyba chciałam by się tak poczuł, naprawdę...może to nie było fair, teraz to wiem.

-Ile lat ma państwa córka?-dopytał zaciekawiony

-10 Wysoki Sądzie. Przepraszam, Amelia to jedyne co mnie dobrego w życiu spotkało. Właśnie dzięki Bartoszowi...ale to wszystko. Nic poza tym.-nasze spojrzenia się spotkały, przyciągając się niczym magnesy

-Czy wnosi pani także o ograniczenie władzy rodzicielskiej męża?-musiał zadać te pytanie, musiał by dopełnić wszystkich formalności. Bartek słysząc to popatrzył na mnie błagalnie. Nie chciałam tego robić, ale chwilę się zawahałam. Potrzymałam go w niepewności.

-Nie...nie Wysoki Sądzie.-rzekłam stanowczo, zaciskając zęby

-Może pani usiąść a pan niech powstanie.-teraz zwrócił się do Kurka, któremu łagodnie mówiąc wtedy bardzo ulżyło.-Co pan powie na słowa żony?

-Nie zgadzam się na rozwód. Flawia, mówiłem ci to już i zdania nie zmienię.

Wiedziałam, że tak będzie. Złość rozsadzała mnie od środka, nie potrafiłam się opanować mimo tego, że adwokat mnie uspokajał.

-Jak możesz?! Po tym wszystkim! Daj mi już spokój człowieku, zniknij z mojego życia!

-Proszę się uspokoić.-upomniał sędzia, wskazując na mnie palcem

-Nie będzie żadnego rozwodu.-i tyle. Tylko tyle a zaraz sędzia zarządził naradę, która trwała bardzo krótko. Już było wiadome jaki zapadnie wyrok, po prostu trzeba było poczekać i tego wysłuchać.

-Sąd rejonowy we Wrocławiu w sprawie rozwodowej z powództwa Flawii Stęplewskiej- Kurek przeciwko Bartoszowi Kurek z orzeczeniem o winie pozwanego, postanawia: odłożyć rozprawę do grudnia tego roku a co za tym idzie, nie udziela rozwodu cywilnego Flawii Stęplewskiej-Kurek oraz Bartoszowi Kurek.-starszy mężczyzna odczytawszy wyrok, zdjął okulary i nakazał usiąść by zaraz wszystko wyjaśnić-Pani Flawio, kiedy jedna ze stron wyraża sprzeciw... Wyobrażam sobie, a właściwie to nawet nie mogę sobie wyobrazić tego co pani przeszła, co pani czuje w tym momencie...Próbuję znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie, bo normalnie to powinienem bez żadnych skrupułów ustalić rozwód i zakończyć to małżeństwo, jednak mam oczy i widzę, że pan, panie Bartoszu kocha żonę a pani, pani Flawio nie jest do końca przekonana czy robi słusznie. Chcę wam dać pół roku. Jeżeli przez te 6 miesięcy pani nastawienie się nie zmieni...wtedy orzeknę rozwód. Niech się pan stara, niech pan próbuje odzyskać żonę, naprawić to co tak koncertowo spieprzył. Ma pan na to tylko...a nawet aż pół roku. Do tego dodam na koniec, że mają państwo dziecko, dziecko, które kocha was oboje po równo, które nie wyobraża sobie świata bez was. Bez was dwojga razem. Na tym kończę przewód sądowy.-słuchałam go i nie mogłam uwierzyć, że sędzia, ktoś kto zazwyczaj bywa nie wzruszony, może powiedzieć coś takiego. Zatkało mnie całkiem. Opuściłam budynek sądu wręcz oszołomiona, przechodząc przez ulicę nawet nie spojrzałam czy jedzie jakiś samochód. Dopiero kiedy rozległ się pisk opon i dźwięk klaksonu, spowodowany moim nagłym wtargnięciem na jezdnię, wróciłam na ziemię.
Usiadłam na ławce w pobliskim parku, przetwarzając słowa wypowiedziane na koniec przez sędziego. To nie mogło stać się naprawdę. Miałam być już rozwódką, wolną kobietą, wiodącą spokojne życie!

-Czego ty chcesz, co? Po co ci to?! Skoro tak bardzo mnie kochasz to daj mi ten pierdolony rozwód, słyszysz?!-poderwałam się z miejsca kiedy ten podszedł do mnie. Tak bardzo go nie nawidziłam. Tak bardzo chciałam się go pozbyć...

-Daj mi szansę, proszę...-był spokojny, tym samym chcąc mnie uspokoić, jednak byłam nieugięta

-Jaką szansę? Co ty pierdolisz?! Ile razy mogę ci ją dawać?! Zawiodłeś mnie nie jeden raz! Mam tego już dosyć! Odejdź, odejdź!-waliłam pięściami w jego klatkę piersiową, chcąc uwolnić się z tego mocnego uścisku w jakim przed chwilą się znalazłam

-Nie odejdę Flawia, nigdy tego nie zrobię!-chwycił mnie za ramiona, wbijając swe spojrzenie w mą postać-Już nigdy więcej. Ostatni raz cię o to proszę, ostatni raz pozwól mi być przy tobie...

Jak za dawnych lat. Już tyle razy to powtarzał w przeszłości. Już tyle razy się rozstawaliśmy i wracaliśmy do siebie. Już tyle razy starałam się jemu zaufać. Już tyle razy zawiódł te zaufanie. Już tyle się wydarzyło, tyle przeminęło a jeszcze więcej było wciąż przed nami....



"How can you see into my eyes like open doors 
Leading you down into my core 
Where I've become so numb without a soul 
My spirit's sleeping some where cold 
Until you find it there and lead it back home"



10. a do końca jeszcze tylko 2! 
Macie już jakieś przypuszczenia, jak to się może zakończyć?! :) 
Ja już wiem od baaaardzo dawna, bo wszystko jest napisane i czeka na publikację :V ^^
Pozdrawiam Was moje kochane czytelniczki! :* 

PS Dzisiaj rozpoczyna się faza grupowa ME! Trzymamy kciuki?! :)

3 komentarze:

  1. O mamuniu..modlilam sie o to zeby nue orzeczono rozwodu. Ciesze sie, ze Bartosz chce walczyc.
    Uff..kamuen spadl mi z serca. Mam ogromba nadzieje na to, ze sie pogodza i tym razem Kurek wezmie sobie do serca to co sam stale powtarza. Szansa należy sie kazdemu..ale nie wiem czy na miejscu Flaw dalabym ja mężowi.. Pomimo to trzymam za nich kciuki ;)
    Pozdrawiam i obiecuje informowaz o nowym u sb.
    Buzka i weny;*

    OdpowiedzUsuń
  2. neich Falawia da ostatnia szanse Bartkowi,może teraz jej nie schrzani ,każdy czlowiek uczy się na błędach. Czekam na kolejny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń