-Po co do mnie przyszłaś?-po dłuższej chwili ciszy ogarnęła mnie swym przenikliwym spojrzeniem. Aż przeszły mnie ciarki. Naprawdę, nie wyobrażacie sobie tego co w tamtej chwili czułam. Ta mała istota miała w sobie tyle żalu i złości. Było mi jej szkoda, ale mimo wszystko jeszcze nie wiedziałam jak działać.
-Porozmawiajmy...-błądząc oczami po kremowych ścianach pokoju szukałam odpowiednich słów-Ja wiem, że...czujesz się niekochana z mojej strony, oszukiwana, odtrącona...Staram się Amelio, tak bardzo chcę być przy tobie i uwierz, że ja naprawdę ciebie kocham.-a przynajmniej chciałam się tego nauczyć od nowa. Może i trochę kłamałam w tamtej chwili, bynajmniej nie dawałam po sobie tego poznać.
Amelia milczała, dosyć nerwowo nakręcała skrawek bluzki na palec by potem skubać swe paznokcie. Nie nalegałam na żadną odpowiedź. Po prostu pomyślałam, że warto zostawić ją z przemyśleniami. Jakimikolwiek. Była bardzo mądrą dziewczynką, więc byłam pewna, że dojdzie do jakichś wniosków.
Wstałam i wyszłam, odrazu biorąc się za sprzątanie domu. Do wieczora zostało niewiele czasu a od jutra praca i szkoła. Chwyciłam papierowe ręczniki, płyn do mycia szyb i spray na kurz. Czymś trzeba było zająć siebie i swoje myśli. Może i to była swojego rodzaju ucieczka od problemów.
Widziałam jak Bartek nie zważając na moją prośbę udał się do naszej córki. Kogo jak kogo, ale ojca to ona słucha. Pewnie dlatego, że był z nią od zawsze.
Mijały godziny a nasz dom wręcz błyszczał z czystości. O 19 mieliśmy udać się do rodziców Kurka, którzy po moim wypadku przeprowadzili się do Wrocławia by móc pomóc synowi w wychowywaniu Melki. Może to dziwnie zabrzmi, ale dzięki temu jak Amelia zostaje ze mną sama w domu, podczas gdy Bartosz wyjeżdża ze swoją drużyną na mecze jako trener, wiem gdzie podziewa się ma latorośl gdy ucieknie z domu. Tak, często wychodzi z domu, nie mówiąc nic o tym. Mimo tego, że już nie raz i nie dwa dostała za to reprymende ojca to...aj, chyba trzeba czasu. Tylko ile?
Wykąpałam się, szykując do wyjścia. Stałam przed lustrem, owinięta ręcznikiem, nakładając na swą drobną twarz makijaż. Z nikąd w zasadzie pojawił się za mną Bartosz, który ułożył dłonie na moich biodrach a nos utopił w mokrych, pachnących brzoskwinią włosach. Zrobiło mi się przyjemnie, więc oparłam ciało na jego klatce piersiowej.
-Jeśli nie chcesz to nie musimy nigdzie iść.-zamruczał mi do ucha
-A właśnie, że musimy.-zaśmiałam się trącając jego błądzące ręce łokciem-Upiekłam już placek na życzenie twego taty, poza tym Amelia bardzo kocha dziadków, więc była by zawiedziona gdybyśmy nagle postanowili zostać w domu.-uniosłam brew ku górze, przyglądając się jego obliczu w lustrze
-Rozmawiałem z naszą buntowniczką.-zmienił nagle temat "odczepiając się" ode mnie
-I?
-Się okaże.-wzruszył ramionami by zaraz wyjść z łazienki
Wyszykowałam się, zeszłam na dół do kuchni gdzie czekali już mąż z córką. Chwyciłam za blachę z ciastem i wyszliśmy na dwór. Stanęliśmy przed samochodem, chowając potrzebne rzeczy do bagażnika. Bartosz siadł za kierownicą, ja chciałam uczynić to samo, tyle że na miejscu pasażera, ale coś a w zasadzie ktoś mnie powstrzymał. Poczułam jak drobne rączki obejmują mnie w pasie a buzia blondynki opiera się na brzuchu. Stanęłam w bezruchu, nie wiedząc co robić. Zupełnie zaskoczona uniosłam ręce ku górze.
-Przepraszam ciebie...-wypowiedziała swym cienkim głosikiem, podnosząc twarzyczkę do góry, by móc spojrzeć mi w oczy
-Wiem, że zachowuję się bardzo źle, jest mi przykro...mamo.-i w tym momencie serce zabiło mi tak mocno, że myślałam iż zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej.
Pierwszy raz od 4 lat powiedziała do mnie MAMO.
~ -Kup mi test.
-Jaki test?...Ciążowy?! Już pędze Flawia!
STOP
(...)
Dwie czerwone kreski, mieszane uczucia, strach przed powiedzeniem Bartkowi prawdy.
To się stało za szybko, jednak nie było juz odwrotu.
STOP
(...)
-Gratuluję, to najprawdopodobniej 6-7 tydzień!
Uśmiechnięta twarz ginekologa i radość, która rozpierała mnie od środka i na zewnątrz kiedy zobaczyłam tę małą fasolkę na ekranie USG.
STOP
(...)
Wesele Zbyszka i Joasi. Poród w samochodzie. Dziewczynka! Odebrałam poród. Urodziła się mała Flawia...
STOP
(...)
-Bartek, jestem w ciąży!
-Co jesteś?
-W ciąży!
-W czym?
-No w ciąży głucholcu!
-A, to gratuluję!
STOP
(...)
Macerata, kilka miesięcy we Włoszech. Uciekłam stamtąd. Dlaczego?!
Jakiś mężczyzna, uciekałam, z wielkim brzuchem...Zasłabłam.
STOP
(...)
Szpital, wszystko mnie bolało. Nie było jej. Gdzie moje dziecko?
-Spokojnie kochanie, mała jest dzielna...walczy.
STOP
(...)
Nasza Melcia, leżąca w inkubatorze. Była taka maleńka.
Każdy dzień był wizytą w szpitalu przy córce. Rosła jak na drożdżach.
STOP
(...)
Nieprzespane noce, pierwszy spacer, pierwszy ząbek, raczkowanie, pierwszy krok, pierwsze słowo "tata", później "mama".
MAMA
Jestem mamą. Flawia! Jesteś mamą!
STOP
(...)
-Jestem mamą! Twoją mamą kochanie! Moje słoneczko kochane, mamusia tu jest...Moja Melcia,-pamiętam, teraz pamiętam. Tylko ja nazywałam ją Melcią. To jest moja Melcia. Mała łobuzica. Poryczałam się jak głupia. Coś mi się przypomniało. To były skrawki jakichś momentów, ale w tych momentach była właśnie ona. Moja mała kruszynka. Przykucnęłam by ją przytulić a następnie ucałować w czoło.
Ona chyba też to poczuła. Poczuła mnie, prawdziwą mnie. Tą kobietę, która nosiła ją pod sercem a potem przez pierwszy rok jej życia zajmowała się nią otaczając miłością i opieką.
-Tak bardzo tęskniłam za tobą słoneczko, tak bardzo...-mówiąc to zacieśniałam uścisk a ona coraz to bardziej wtulała się w me ciało
-Jesteś już ze mną? Wróciłaś do mnie?!-szepnęła dławiąc się łzami
-Wróciłam i już nigdzie się nie wybieram.-uśmiechnęłam się do niej przez łzy, wycierając jej mokre policzka
Z boku stał Bartosz, który wyszedł z auta. Przyglądał się nam, nie kryjąc wzruszenia. W końcu coś się ruszyło, coś się udało. To był za razem mały i wielki krok w stronę dawnego życia. Miałam nadzieję przypomnieć sobie wszystko co utonęło w czarnej dziurze, ale jeszcze wtedy nie wiedziałam, że nie wszystko było dobre.
"Dmuchawce, latawce, wiatr
Daleko z betonu świat
Jak porażeni, bosko zmęczeni posłuchaj
Muzyka na smykach gra
Do ciebie po niebie szłam
Tobą oddycham
Płonę i znikam chodź ze mną"
Jestem otwarta na każdą opinię.
Dzisiaj mamy mały postęp u Flawii i jest bajkowo :)
Nie łudźcie się, że będzie tak cały czas! Kto czytał pierwszą część ten wie co było i wie czego Flawia "pozbyła" się z pamięci :)
Liczę na waszą obecność i komentarze! :)
Pozdrawiam ^^
Łezki poleciały.... Wzruszyłam się,dziękuje :) Czy mi się podoba- to jest przecudowne ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietny ! Dobrze , że mam internet w tel to mogłam sb przeczytać podczas podróży , już mnie dupa boli od siedzenia w aucie xD Cieszę się , że Flawia sb przypomniała córkę i w sumie to lepiej dla nich wszystkich by było jakby nie przypomniała sobie jednej rzeczy ... Czekam na nowy rozdział i mam nadzieje , że nie karzesz nam długo czekać . Życzę dużo weny :****
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nawet jeśli wszystko sobie przypomni to nic złego się nie stanie :) Ciesze się, że przypomniała córkę.
OdpowiedzUsuńNaprawdę masz zamiar ją maltretować Arturem? ... Szczerze mówiąc, to myślałam że nie będzie jeszcze tak szczęśliwie, ale to chyba i lepiej że jest :D Niech się cieszą póki mogą :p Bo wiesz... Moja wyobraźnie podsunęła taki obraz, że Kurek i Flawia muszą szczerze pogadać z Melą, ona wtedy się dowie, że ten wypadek był przez tatę, że ona ma rodzeństwo i ogólnie całej prawdy- ona by im uciekła z domu, złapał by ją Artur, policja by jej szukała, później złapałby Flawię i by je jakoś uratowali... :D So yeah... Pozdrawiam moją wyobraźnię, jak chcesz to możesz to przerobić jakoś xD
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, buziaki! :*
Mega się cieszę, że choć cząstka chwil powróciła do jej pamięci :) To dobry znam, ale znając Ciebie zaraz coś wymyslisz :D Tylko nie wspomnienia związane z Arturem xd Aż cdupkiemxdpło na sercu się robi, kiedy czyta się takie momenty pomiędzy Flawią a Amelią *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny ;*